Rozmowa z misjonarzem z Papui Nowej Gwinei była czasem pogłębiania wiedzy misyjnej oraz braterskiego umocnienia w powołaniu. Na początku spotkania ks. Woźniak podzielił się, że właśnie tu, w ołtarzewskim Wieczerniku zostało zasiane i zakiełkowało jego powołanie misyjne, a zaowocowało ono podaniem o wyjazd na misję do Papui i samym wyjazdem. Początki nie były łatwe – msionarz trafił do buszu, w samym środku wyspy, musiał zmagać się z klimatem, miejscowym językiem, niewygodą oraz inną mentalnością tubylców. Ale te trudne doświadczenia nie ochłodziły jego apostolskiego zapału. Następną jego placówką była… rzeka Sepik (!) – największa rzeka Papui, gdzie spotkany misjonarz posługiwał wspólnotom chrześcijan rozsianym wzdłuż brzegów rzeki. A teraz ks. Woźniak jest proboszczem parafii, której długość wynosi ponad 120 km i liczy kilka wysp prawie na samym Pacyfiku!
Na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że bycie misjonarzem jest łatwe i atrakcyjne, ale związane jest ono i z wieloma cierpieniami i trudnościami. Zaczynając od trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów, tropikalnych chorób i możliwości bycia ukąszonym przez jakiegoś miejscowego gada, do poczucie samotności i tęsknoty za bliskimi. Ale ks. Woźniak podzielił się, że w trudnych chwilach pomaga mu poczucia humoru, które pomaga spojrzeć na sprawę z innej strony. I tej Bożej radości ksiądz życzył wszystkim członkom grupy misyjnej.
Więcej ważnych i ciekawych artykułów na stronie opoka.org.pl →
Podziel się tym materiałem z innymi: